Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
77

przenieść żeby nie przyjść a mojéj dobrodziejce nie oznajmić.
Spojrzała jéj w twarz, siedziała Pani wstrzymując płacz, nie śmiejąc zapłakać. Była matką ale Polką i córką tych, co ginęli wszyscy od szabli, kuli lub w pętach tatarskich. Matka płakać chciała, Polka serce niosła wysoko; czuła że w godzinie ofiary nie powinna była osłabnąć.
— Przywiduje ci się i twemu Staszkowi, młynarzowa moja — rzekła powoli, Karol dla nas niema tajemnic, — bądźcie spokojną..
— Pewnie? spytała kobieta.
— Bądźcie spokojną, dodała pani Jakubowa. — Bóg łaskaw a co on poda do serca człowiekowi, i co się czyni z modlitwą i krzyżem.. złe być niemoże, nie sprowadzi nieszczęścia..
Potém łzy się puściły obu, pani już mówić nie mogła.. rozeszły się przybite, smętne, ale w duszy spokojniesze.
Karolek błądził po dworze jak dusza czyscowa, wszystko mu teraz inaczéj w oczach stawało.. żegnał ludzi, miejsca, sprzęty, przecież nie uległ żalowi..
Do izby pułkownika, który modlił się siedząc w oknie, wszedł Poremba i chrząkając stanął