Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
64

Chłopcu nie mówił ani tak ani owak, chociaż z pewnych znaków miał za pewno że Karolek już długo nie posiedzi w Skale.
Trudno było w tym karnym dworze, gdzie wszystko szło w ład i skład — przygotować tę ucieczkę — Karol sobie głowę łamał, sposobów szukał.
Starzy z kątów zaczajeni, patrzali, widzieli wszystko a zdało się jakby nie domyślali się nic a nic. —
— Ma być ofiara, powtarzał pułkownik, niechże będzie całą, własnowolną. Aby na wojnę pójść cóż młodemu potrzeba?
Konia miał Karolek którego mu dziadek darował, a był szpak po tureckim stadniku, ognisty i łagodny jak panienka, do swego pana przywiązany jak dziecko; jadł z rąk, głos znał.. latał jak ptak, chodził jakby oczy miał w nogach.
Siodło mu huzarskie sprawiła matka z wszelakim do niego przyborem; podróży bowiem inaczéj jak konno nie odbywał Karol. Szablę starą ojciec mu był dał, składną, lekką, ale to nie Saracenka. Tę Plutowie zwykli byli uroczyście synom oddawać z błogosławieństwem, z obrzędem. Klękał młodzieniec, modlono się i dopiero szablę