Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
56

bo ją spoił i odebrał jéj wprzód siłę ten, co jéj chciał niecny gwałt zadać.
Wziął jéj naprzód tych, z których szli Hetmanowie i Kanclerze, owe ramiona i one głowy potężne, co jak słupy i sklepienia ojczyznę podpiérały. W starych gniazdach lęgły się bękarty francuzkie, co szczebiotały, bo ryknąć nie umiały, i tańcować się uczyły, nie umierać.
Na bezdzietnych gniazdach sadzono przybłędów, na stolice biskupie brano ludzi, co w Boga nie wierzyli, dwór stał się salą balową, sejm więzieniem z bagnetami u wrót, życie stypą pogrzebową.
Gdy po wsiach żelazna szlachta do kościoła zbiegła na sejmik, co był dawniéj z rady i natchnienia Ducha Bożego. — Siekli się kortezanie z Polaki staremi jako nieprzyjaciele i krwawili domy Boże, a Moskal pilnował i śmiał się.
Wreszcie poszedł głos jeden po dworach i po starych zamkach, na których rody dawne przetrwały. — Dopókiż pić będziemy wstyd i niewolę w domu własnym a dźwigać kajdany! Policzyły się stare szablice i dłonie silne i serca pobożne, i rzekli: — Któż obroni ojczyznę, jeśli nie my?
I tak pod bagnetami Moskwy zawiązała się