Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
29

ryły dwa żłoby czerwone.. ale źródło ich wyschło i ślad tylko potoku pozostał.
A powstawszy starzec, spytał Chrystusa — kto jesteście i czego żądacie?
— Jestem wędrowiec, szukam przytułku, nigdzie go znaleść nie mogę.. odparł Zbawiciel.
— Znajdziecie go tu — rzekł stary — podzielę się z wami kątem, chłodem i głodem moim.. Ale ukryć się musicie, albowiem jeśliście biedni, pewnie prześladowani i pogoń iść musi za wami.. a ściga was wróg nasz.. Otom już przez niego stracił wszystko.. żonę, dzieci, mienie, kajdany mi pozjadały kości, więzienie obieliło włosy.. Ale w imie Chrystusowe przyjmę was.. boście biedni i bez przytułku. Cóż nędzne to życie warto? lepiéj je oddać na poratowanie bliźniego niż wlec w męczarni.. Gdybym był szczęśliwym, nie żałowałbym ofiary dla obowiązku.. cóż dziś?
Weźmij więc chleb spleśniały mój i miejsce ogrzane przy ognisku, a zasiądź i spocznij, ja zaś pójdę, stanę na straży, aby nieprzyjaciel nie nadszedł znienacka..
Tak mówił starzec a Chrystusowe oblicze jasném się stało i błogosławił jemu i narodowi jego w te słowa: