Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
277

dam od siebie, że w Europie imie jego słynne jest jako bohatera w ostatniéj wojnie z Moskwą...
— Gdybyż z Moskwą tylko! westchnął pan Kaźmierz, ale z Moskwą i zdrajcami.
To mówiąc, spuścił głowę na piersi.
— Wierzcie mi, rzekł Washington, będziemy się starali, aby dla was Ameryka nie była niegościnną ziemią... dla braci Polaków zrobimy chętny wyjątek. Jutro napisze do kongresu, i mianuję was....
Piechotą czy konnicą dowodzić chcecie? dodał.
— Dowodzić! rzekł Pułaski — ale ja chcę mieć tylko bić się prawo, nie dowodzić.
— Z rozmowy waszéj widzę, żeście starym, wytrawnym dowódzcą — musimy z waszego doświadczenia korzystać. Więc piechota czy konnica?
— Ha! odparł uśmiechając się pan Kaźmierz — to pytanie, które Polakowi tylko w Ameryce zadaném być może. My nie znaliśmy piechoty prócz najemnéj, zrośliśmy na koniach, jesteśmy od kolebki jeźdźcami... Bóg nas stworzył z nogą w wstrzemieniu.
— Właśnie my jazdy mamy najmniéj — rzekł Washington... wy ją nam stworzycie...