Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
267

Szara suknia prostego kroju nieco dawnéj formy nie dozwalała domyśleć się wojskowego.
Spojrzawszy na Pułaskiego, uderzony znać obcą zupełnie postacią, zdradzającą cudzoziemca i bolesnym wyrazem twarzy zoranéj troskami wygnania.. stanął przed nim i powitał go uprzejmie.
— Niewątpliwie, rzekł przystępując, przybywacie z Europy — nieprawdaż? co to robicie za obozem?
— Zgadliście, odpowiedział Pułaski, jestem tu świeżym przybyszem.. wyszedłem, korzystając z jaśniejszego nieba, aby się rozpatrzeć w kraju mi nowym i nieznanym. Jestem tu całkiem obcy, przybywam od stron dalekich, z północy..
— Do jakiéjże należycie narodowości?
— Jestem polak, rzekł Pułaski, mam zaszczyt liczyć się do najnieszczęśliwszego narodu na ziemi, który był wolnym, gdy inne chodziły w pętach, a dziś rozszarpany jest i ujarzmiony. Nieopatrzność własna, nieszczęśliwe położenie, spisek trzech silnych mocarzy, wydał nas na łup bez wojny.. przeciwko prawu narodów.
— Nie mogliżeście się bronić? zapytał nieznajomy.
— Przeciwko trzem? z których każdy oso-