Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
251

wychudli, znękani, poodziewani w suknie odarte, w odzież różną, w lichém obówiu, odznaczali się tylko uzbrojeniem fantazyjném, ale obfitém. Każdy z nich dźwigał co mógł, a przybierał się jak chciał.
Na straży obozu zatrzymał ich drab ogromny, smętny i gniewny. Dowiedziawszy się kto byli, iże wprost przybywali z Francyi zamruczał dosyć głośno.
— Dosyć już mamy tych przybłędów. Czy oni tam myślą, że nam tak bardzo cudzych rąk i głów potrzeba? Napatrzyliśmy się już tutaj tych rycerzy wolności, co naprzód nam sięgają do kieszeni, a gdy przyjdzie się bić, leżą po rowach...
Przywitani tą niegrzeczna apostrofą, szczęściem nie bardzo ją zrozumieli, oprócz gaskona, który także wlókł się za niemi, a lepiéj niż oni umiał po angielsku..
Ten ją sobie przetłumaczył i zastosował.. Pułaski mało co pochwycił, a przybrawszy wcześnie, choć z niemałym wysiłkiem krew zimną, któréj zwykle miewał mało — postanowił milczeć, nie rozprawiać i nie wywnętrzać się, tylko z tymi, do których wiózł listy, z Washingtonem i Lafayettem.