Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
216

Obok niego siedzieli towarzysze przybici, wymęczeni swym smutkiem, podróżą i tęskotą długą.
Karol usiłował utaić w sobie uczucia, które nim miotały, choć z duszy odzywała mu się ta pieśń nie pozbyta wspomnień, do szału i rozpaczy rozgorączkowująca człowieka.
Rogowski nie wiele tam zostawił prócz grobów, a i jemu po wąsach płynęły łzy, które przeklinając odpędzał.
Karol poświęcił obowiązkowi przysięgłego ojczyźnie żołnierza wszystko, co w ofierze przekonaniom złożyć można, niżeli odda się życie.
Gdy odpoczywali w stolicy saskiéj, ojciec dowiedziawszy się z listu o jego pobycie, przybiegł sam, chcąc go z sobą zabrać do Skały; ale próżne były pokusy i namowy. Karol pod urokiem bohaterstwa i poświęcenia Pułaskiego, pod wrażeniem słów natchnionych starego Skiby, powiedział sobie, że przysiągł walczyć lub tułając się czekać walki i z młodzieńczą fantazyą od postanowienia swojego odstąpić nie chciał.
Ojciec prosił, przekonywał, na końcu uległ. Prosił drugich aby za niego mówili do upartego dziecka; Pułaski sam skłaniał go do powrotu i oczekiwania lepszych czasów w domu, ale mil-