Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
215

i pożegnał, niegdyś ukochaną Franusię Krasińską, tylu nadziejami szczęśliwą, a teraz tak biedną..
Potém wałęsał się bez celu, do Turcyi, aby walczyć ze wspólnym nieprzyjacielem.. i być świadkiem i uczestnikiem klęski; aby uciekać z hańbą i gniewem od murów Sylistryi, przeżyć kilka dni jaśniejszych w Adryanopolu i Rodosto, przedrzymać miesięce w Stambule. — To był tylko nocleg w gospodzie.
Walczą gdzieś za wolność, więc iść gdzie się za nią biją.. wszakci to sprawa całéj ludzkości jest wspólna.. Wspomnienia tego kilkoletniego, a kilkowiekowém zdającego się tułactwa — oblegały biednego żołnierza. A nad nie wszystkie żywiéj przypominała się Ukraina i Podole, lata młode, matka, co go w progu nowego życia błogosławiła, ojciec, bohater oplwany i wieczory pod lipami, na których klekotały bociany przyjaciele, i to szare niebo północy ze zgrzebnych domowych płócien utkane, w którego obsłonach zwierciedli się nasza tęsknica.
Przychodziły łzy po jednéj na każdy ból, a odprawiał je nazad do serca, aby z niego nie wychodziły.