Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
183

W ostateczności wszystko się zmienia w nadzieję.
Pułaski wszedł z Radzimińskim zaufanym swym do pustego Refektarza.. Radzimiński, który go nieodstępował nigdy, był prawą jego ręką, on po nim brał komendę.. Pułaski mu ufał, był to żołnierz mówiący nie wiele, ale żelaznéj woli i charakteru. —
Odsunęli się od drzwi, aby ich nie podsłuchano, Kazimierz począł od serdecznego uścisku.. milczącego ale pełnego wzruszenia. —
Radzimiński zadrżał, uścisk ten nic dobrego nie wróżył.
— Słuchaj przyjacielu, rzekł głosem zmienionym — z niewymownym żalem dzielę się z tobą rozkazem z góry, któremu nawykłem być posłusznym.. przychodzi mi on przez usta człowieka, którego jak świętego czczę.. Muszę spełnić ordynans, bom żołnierz Boży. —
— Co za rozkaz? podchwycił Radzimiński — żywy i gorączka, gdy szło o konfederacyą — może Suwaronowi poddać Częstochowę — nie! to nie może być! Będziemy jéj, jak Kordecki bronić do ostatka.. wyginiemy do nogi, a gruzy jéj nas przysypią.