Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
179

nie mogli pochlubić się żeście synami Bożemi.. A będą was uczyć téj pokory zbytnicy, którzy wezmą tułactwo, aby je sponiewierali i zwalali u obcych..
Jakby złamany wysiłkiem, domawiając tych słów żebrak pochylił się i padł w stojące za nim krzesło.. a chwilę pozostał milczący z zamkniętemi oczyma, jakby duchem odpoczywał i otrzeźwiał się. Pułaski stał przed nim nie śmiejąc rzucić pytania.
— Duch mocen ale ciało słabe.. rzekł zmienionym głosem starzec. Oto dwa dni oprócz chleba spleśniałego niemiałem nic w ustach.. a nim powrócę do celi mojéj niewolno mi téż tknąć nic, oprócz chleba i wody.. Przynieś mi czarnego chleba, i podaj kubek wody czystéj abym się orzeźwił.
— Nic więcéj? spytał Kazimierz. —
— Nic — odpowiedział żebrak — nakarmię ciało, aby mnie odniosło tam, gdziem być powinien, a gdy rozświta odprawię ofiarę przed ołtarzem Matki Zbawiciela i pokrzepiony pójdę daléj.
— Nie spoczniecie w klasztorze?
— Ani godziny, ani chwili nad tę, która mi, jest dana. Przyszedłem ci oznajmić wolę Bożą