Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
150

żącym mu się rzucał garść złota z pogardą. Prymasowi... chlubił się, że odebrał — kochankę, Ponińskiemu bluzgał — Idź precz, nie dam ci więcéj pieniędzy.
Podział nieszczęsnego kraju już był postanowiony, Fryderyk przypisywał go Katarzynie, Katarzyna zrzucała go na ks. Henryka, w końcu wszyscy składali inicyatywę na zajęcie Spiżu przez Austryą, która znak dała i zatrąbiła na owo pogrzebowe..
Nad zwycięztwo nieprawości, nad tryumf siły zwierzęcéj, i bezprawia było coś straszniejszego... to spodlenie narodu... Oprócz kilku głów, co posypane popiołem nie ugięły się do ostatka, prócz kliku co poszli łkając na dobrowolne wygnanie, iluż to ich całowało ręce króla i posła! brało ordery i urzędy! Iluż, jak Zaremba, chroniąc majątki, oddali honor, zdradzili sprawę, sprzedali sumienie.
Zniszczenie, wytępienie — wielka jedna mogiła na karcie dziejowéj nie byłaby tak straszną, jak to zdeptanie narodu, któremu urągał nieprzyjaciel płacąc, a potém za ten grosz judaszowski pędzili hultaje szaleć, hulać, skakać i zapijać robaka, co im piersi przegryzał...