Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
10

— O inném życiu oprócz tego które mam ja niewiem, i za co bym się miał troszczyć o nie? Stanie się jako ma być, nie wstrzymujcie mnie na drodze, bom winien myśleć o sobie, nie o bracie.
I poszedł ramiony dźwigając.
Naówczas żebrak wędrowny stanął u drzwi domu i zapukał do nich, prosząc o przytułek, a przeciwko niemu wyszedł opasły mąż letni i zapytał go ktoby był.
— Biedny jestem i niemam przytułku.. odparł Chrystus. —
— A należycież do téj parafii, zapytał sapiąc dozórca, macież świadectwo opatrzone pieczęcią i polecenie od kogo?
— Obcy jestem, a świadectwo ubóstwa noszę na twarzy.
Rozśmiał się na to dozórca i rzekł:
— Jeśliś obcy, idź do swoich.
— Alboż wszyscy ludzie nie są braćmi? zapytał żebrak.
Na to ruszył ramionami opasły i mruknął.
— To są stare gawędy, które próżniactwo żywią! Gdyby każdego przyjmowano, zachęcałoby to swawolę. Macie ramiona i ręce, pracujcie. —
— Dajcież mi pracę...