Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
9

szna. Krzątało się co żyło, spiesząc i lecąc a rozbijając się około tego co jutro zgnilizna i zniszczenie poźréć miało.
A gdy tak szedł Chrystus, napotkał człowieka, który z siekierą na ramieniu i sakwą na plecach spieszył się wielce. I pozdrowił go a prosił w imie swe o pomoc, o radę, o przytułek, albowiem obcy był i z daleka.
Ale człek ten czasu nie miał i nie wejrzał na podróżującego, ani w nim chciał znać brata, a rzekł mu:
— Człowiek jest stworzony aby własną siłą dorabiał się swéj doli. Coś zacz bym dla ciebie miał się zatrzymywać w méj drodze i tracić czas którego mam mało, a zarobek który jest całém mieniem mojém? Jeśli stanę a ulituję się nad tobą, ażali nie nadejdzie noc potém i nie poźrą mnie dzikie zwierzęta? Gdybym na ratunek zawołał, nikt mi nie wyjdzie.. boć każdy winien jest myśleć o sobie. —
W cóż wy wierzycie, zapytał boski żebrak — jestli jakie życie inne oprócz tego, a jeśli inne jest a wieczne.. czemu wam znikome to droższe jest niż brat wasz i prawo miłości...
Na to śmiejąc się odparł podróżny.