Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tryumf wiary.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rękę mu podać i powiedzieć: bądźmy jak dwaj bracia. Nie troszczmy się o cesarza. Ziemie to nasze, język nasz.. nie damy ich... pracujmy we dwóch... — A co on mówił, co myśli o mnie? — zapytał w końcu.
— Miłościwy panie — rzekł Dobrosław — Bolko jest bardzo milczący. Raz rzekł mi tylko: „Zechce przybyć do mnie Mieszko, rad mu będę i uczczę go jak brata... Jeśli zeche, abym go wrzekomo nie znał — udam, jakobym nie wiedział kto on jest“.
Kniaziowi oczy zajaśniały.
— Dobrześ sprawił poselstwo — rzekł — a jeśli się powiedzie podróż moja, do której wnet gotować się każę, otrzymasz nagrodę i łaskę moją mieć będziesz.
Nie skończyło się jednak badanie Mieszkowe. Nagle zapytał, czy Bolko ma więcej córek oprócz tej, którą Bogu poświęcił.
— Owszem, ma jeszcze jedną, Dąbrówkę — odparł Dobrosław. — Dziewica to urodziwa, dorosła, wesoła i śmiała, jak na kniahinię przystało. Śpiew i pląsy lubi, odwagę ma męską prawie, rozum też jak niewiele niewiast posiada.
Mieszko zamilkł i zamyślił się długą chwilę. Potem zaczął naradzać się z Dobrosławem, jaką najbezpieczniej obrać drogę do Pragi.
Nie było we zwyczaju oznajmywać na dworze, dokąd się kniaź wybiera, a Mieszko też nie chciał, aby wiedziano o celu jego