Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To świat pokuty! — rzekł Henryk...
— Duchu, mów nam życie — dorzucił szybko.... słuchamy cię.
— Mógłbym was spytać — odparł poważnym głosem duch żebraka — czyście mnie słuchać godni, bo ten tylko skorzysta z nauki i doświadczenia mojego, kto doznał com ja wycierpiał lub przeboleć może... ale nie chcę być dumnym za grobem... powiem wam życie moje. Od początku do końca byłto szereg klęsk, zawodów i boleści... jednym jękiem przepłynęło całe... Urodziłem się bez oczów, ślepym, w ubogiej chatce wieśniaczej, i gdym przez biedną wyniesiony matkę raz pierwszy na słońce wiosenne witał rączkami wiosnę, której nigdy oglądać nie miałem, powiew wiatru odjął mi władzę w jednej nodze. To pierwsze z naturą spotkanie było proroctwem całej przyszłości mojej... W dzieciństwie byłem już osamotniony kalectwem, a nikt prócz starszej siostrzyczki mojej nie czuwał nademną... matka, biedna matka pracować musiała, czułem tylko czasami jak przechodząc, na bladej twarzy mojej kładła łzę z pocałunkiem, i długo, długo mi po nich błogo było!... Siostrzyczka nosiła mnie kalekę na ręku, póki mogła, śpiewała mi piosnki, karmiła i tuliła w płaczu... ale Bóg litościwy wziął siostrzyczkę do siebie, a mnie samego zostawił... poszła za nią matka... został ojciec z nami kilkorgiem na rękach.... i przywołać musiał w pomoc macochę, która nam była prawdziwą macochą. — Ja com na życie zapracować nie mógł, ledwie z litości kawałek chleba miałem jak psu rzucony ze wzgardą. Jużem był w opuszczeniu i nędzy dorósł na chłopaka, i nie było mnie użyć sposobu, gdy stary lirnik ślepy przywlókł się do ojcowskiej chaty. Dowiedział się gdzieś w gospodzie o mnie i z radą spieszył dziad dla nas; słyszałem go jak obiecywał ojcu obfity plon ze mnie, byleby na lirnika mnie wyprowadził i dał powodyra. Chleb żebraczy, chleb próżniaczy, ale i u nas jeszcze szanują tego, którego ręka Boża dotknęła... choć dotknięcie to plagą, zawsze to znamię święte.