Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Do jakiegoś czasu resztkami tych strat dźwigając się, zbierałem jeszcze, lub zdało mi się żem pomnażał mienie, ale pod starość przechyliła się szala i z dnia na dzień ubożałem coraz bardziej, coraz zapamiętalszym stając się skąpcem, i codzień schodząc niżej aż do torby, kija, lepianki, aż do szynku we wsi, którą myślałem był kupić przed laty.
Sumienie wskazywało mi jasno, że mienie jest jak wszelki inny dar Boży, nie rozumu ludzkiego i zabiegów owocem, nie produktem przemysłu, ale prostym darem Opatrzności; upierałem się wszakże przeciwko woli widocznej, z coraz zajadlejszą wściekłością. Widziałem na świecie tych co zbierali najskrzętniej, skąpili najdziwniej, a do niczego nigdy dojść nie mogli, choć ani rozumu im brakło, ani ich rachuby myliły; widziałem innych, którzy szli omackiem, modlili się i znajdowali pod poduszką to, co Bóg im dać chciał; a nie nauczyłem się ani rezygnacji, ani modlitwy...
Ze złota, którem zbierał daremnie, zszedłem na srebro, ze srebra na miedziaki, i na szynku gdzie jeszcze osiąść musiałem, chwytałem grosze do kufra, sądząc, że niemi coś odrobię... Pojechałem do miasteczka, a żydzi okradli karczmę, i tak skończyły się zbiory moje i męczarnie... W pierwszem uniesieniu żalu, chwyciłem pas, zarzuciłem go na bant i obwiesiłem się na nim.
— Historja pana Nieklaszewicza i historja wisielca, odezwał się podkomorzy z uśmiechem sarkastycznym, do pary.
— Jakto historja moja? zapytał naiwnie rezydent....
Spojrzeli na niego płomienistemi oczyma wszyscy, ale nikt nie ośmielił się wybuchnąć, znać było tylko na każdej twarzy inaczej wyrażające się uczucia gniewu, niechęci, żalu, oburzenia.
— Potem o tem przerwał pan Henryk, korzystajmy póki pora... potrzeba się spytać duchów stolika... o przyszłość....