Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

co was czekało! Wy z waszym rozumem zajechaliście tam, gdzie on już wprzódy myślą zajął dla was kwatery... podkomorzyna...
— Gotów i na mnie jeszcze co powiedzieć! krzyknęła pani... a! to impertynent jakiś.
— Podkomorzyna choć kobieta, nie kładła mnie wyżej nad pieski swoje, dodał duch. Kawałek sztukamięsy w postaci której odjadałem procenta moje, często zabierała Filutka, choć mi się z głodu na płacz, a ze złości na furję zbierało. Z Nieklaszewiczem wszystko było wolno, jakby się nie liczył do ludzi.
W oczach pana Henryka, panny Celestyny wątpię bym się liczył za człowieka, bo po francuzku niby nie mówię, a dla nich obojga, ludzie się różnią od zwierząt umiejętnością francuzkiego języka... Wiele to razy pan Henryk siwym włosom moim kazał sobie posługiwać, a panna Celestyna w dniach złego humoru znęcała się nademną nie mając już na kogo wywrzeć skutków swojego spleenu... Przeklęte lenistwo jednak nie dało mi się wyzwolić i wiek przyszedł i siły uciekły, i życie się zmarnowało na pozornej uległości, a wewnętrznem szyderstwie, bom dalej, lepiej i jaśniej widział od was wszystkich coście się mieli za rozumniejszych stokroć nademnie.
Teraz jam niewolnik któremu gdyby skruszono więzy, wróciłby do swej jamy i barłogu. Przy was nie wolno mi było mieć myśli, zdania, sądu, ruchu, uśmiechu i uczucia, ale jak za to mściłem się w głębi duszy! Jadłem, potakiwałem, kłaniałem się, służyłem, milczałem; alem szydził krwawo ze ślepoty waszej, która w sparaliżowanych ustach moich nigdy nie dostrzegała ukrytego nieprzyjaciela czyhającego na zemstę.... Nieraz już chciałem się zebrać na odwagę, zerwać więzy, otrząść się z niewoli, wziąść kij i pójść w świat... ale trzymało mnie lenistwo i sama nienawiść potrzebująca pokarmu.... dwa grzechy za które Bóg mnie ukarze.