Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nastąpiło milczenie, Włoszka rzuciła się na szyję przyjaciółce, objęła ją rękami i nic nie mówiąc okrywała pocałunkami.
Zaczęły pocichu szeptać z sobą. Pepita zasiedziała się u niéj tak długo dnia tego, że Gawłowska po nią przyjść musiała, przypominając wieczerzę. Rozstały się szepcząc jeszcze i Pepita dwa razy z sieni wracała.
Doktor, który już u stołu siedział, zdziwił się, widząc wchodzącą siostrzenicę jakąś pomieszaną, z wypieczonemi rumieńcami na twarzy. Zapewniła go Pepita, że się tak z Helunią bawiły. Niestety! już kłamać musiała, a myśl o tém zalała jéj twarz nowym rumieńcem.
Mellini był w wybornym humorze, dopytywał się o wdowę, żartował z niéj trochę: siostrzenica milczała.
Rola Strańskiéj, do któréj groźbą niepoczciwego Wicka została zmuszoną, nie bardzo jéj była na rękę, w chwili gdy właśnie inną odegrywała. Obawiała się jéj skutków, lecz zawczasu ważąc wszystko, spodziewała się swe pośrednictwo w téj sprawie zatrzéć i zataić. Daléj, zdawało się jéj, że gdy Mellini zagniewany na wychowankę, osamotniony pozostanie, któż wié, czy się nie da uwikłać i związać stułą?
Mówiła więc sobie, że byle rozumnie, może wyjść wcale dobrze na swém przyjacielskiém dopomaganiu dwom sercom rozgorzałym. Następstwa dalsze niewiele ją obchodziły. Jeśli mogła pewna panna Balbina być przez pana miecznika skompromitowaną, dlaczegóżby jakaś tam Włoszka lepszą od niéj być miała? Jak wszystkie upadłe istoty, znajdowała w tém niemal przyjemność, że inne jéj los dzieliły. Ze względu jednak na Melliniego potrzeba było nadzwyczajnéj ostrożności. Starzec chwilami był przenikliwy, niedowierzający, a Pepita, dziecko nieostrożne. Ale miłość tak rychło kłamać uczy!
Po wyjściu Włoszki, Strańska długo rozmyślała i uspokojona poszła zasnąć, kazawszy się nazajutrz tak obudzić, aby na prymaryą do Dominikanów trafiła.
Jakoż nim ksiądz wyszedł i zasygnowano, już była w ławce.
Wicuś stał pod ścianą i czekał, zeszli się w progu kruchty.
— A co? najsłodsza dobrodziejko moja, mój ty pączku z konfiturami słodyczy pełny! — zapytał wisusowato się do niéj garnąc wojewodzic.
— Jak się waćpanu zda?
— Z oczów ci patrzy, żeś dokazała!
Kiwnęła głową.