Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w nich vacuum. Był bestya jedynak, kulfon... ale i o tém nie umiem powiedzieć, czym go w winiarni nie rzucił na stół. W obecnéj mojéj sytuacyi, w istocie, nemo dat qui non habet, nie uiszczę się, mój zaś tatko w Końskiéj Woli, gotów się mnie zaprzeć a nic za mnie nie zapłaci... Radzę więc ci konsyliarzu obandażowawszy mnie, wyrzuć na ulicę! Co wiele ceremonii robić. Lipiec, nie zmarznę... Cha! cha!
Doktor się zasępił i obraził.
Wstał z krzesła.
— Juści to prawda — odparł z dumą pewną — że ksiądz z ołtarza, pisarz z kałamarza, a doktor żyje z tego co mu się nadarza, z purgansu i mikstury; ale widzisz asindziéj, są doktorowie i doktorowie. Ja lubię czasem trutniów z ulicy zbierać i robić na nich doświadczenia, in anima vili.
Usłyszawszy to młodzieniec, drgnął cały, na policzkach błysnął rumieniec, lecz się wnet pohamował.
— Oddałeś mi asindziéj z nawiązką! Nie gniewam się.
— Ja téż! — rozśmiał się doktor — widzę tylko że my z sobą ładu nie dojdziemy.
— Właśnie że my, jak ja teraz widzę — rzekł młody — my możemy z sobą dojść do kompromisu. Kiedy ja mogę wyjść ztąd bezpiecznie, żeby na ulicy się nie wywrócić?
— Cóż pilno waćpanu? — spytał doktor. Dziś się to oznaczyć nie da. Wyliżesz się wprędce, ja zatrzymywać nie będę, ale wyprawiać nie chcę, bo na to mnie jeszcze stało żebym gościnę mógł dać.
— Waćpan widzę jesteś filantrop? hę? — spytał młody.
— Czasami — rzekł Mellini.
— Ale dalipan, jeżeli się spodziewasz że w mojéj skórze znajdzie się zaklęty królewicz, to się omylisz — dodał Wicek. To prawda, żem się z paniczami chował, że paniczkowato wyglądam; ale jestem bez grosza, dachu, domu i łomu a co gorzéj bez familii. Swoi się mnie a ja ich wyparłem... jestem Wicek Szarzak! Cha! cha!
I pokładając się na łóżku począł się śmiać dziwnie, powtarzając ciągle — Wicek Szarzak!! Doktor stał przypatrując mu się, gdy z łóżka porwał się nagle ranny i siadł.
— Konsyliarzu złoty! — rzekł głos zmieniając na żebrzący — gdybyś był istotnie gościnnym w domu, wiesz cobyś uczynił? Otobyś mi dał lampeczkę wytrawnego wina!