Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I waćpan téż szlachcic jesteś? — zapytał doktor. — Ja coś o szlachcie tego nazwiska nie słyszałem.
Wicek znowu mocno się śmiać począł i syknął.
— Nie jestem szlachcic — odparł — jako żywo, wypiéram się téj ekstrakcyi, nienawidzę szlachty i panów; chłop jestem, cham, prosty człek, od siekiery wyciosany, z gliny najpowszedniejszéj ulepiony... plebeius plebeissimus!
— Żartujesz sobie ze mnie! — szepnął doktor zimno.
— Nie, kochany konsyliarzu — odezwał się zawsze ironicznie ten, który się Wickiem Szarzakiem nazwał — nie, nie żartuję z pana, ale z siebie! Tak! to wielka różnica! Co bo pan chcesz, człek bywa w takiém usposobieniu, gdy nareszcie z siebie samego żarty stroi.
— Trafia się to — odpowiedział Mellini — ale nie w wieku pana.
— A! wiek! wiek! — począł młody — to rzecz stosunkowa. Wpan mnie zrozumiesz; są, co w sześćdziesięciu kilku leciech mają ich rzeczywiście ledwie ośmnaście i gołowąsami umiérają, a są tacy, jak ja, co w dwudziestu kilku już zgrzybieli.
— I sami sobie winni! — zawołał Mellini.
Skrzywił się p. Wicek.
— Czasem oni, a niekiedy ludzie! O! ci ludzie! to bydło! — krzyknął, bijąc w stół młody.
Doktor nań popatrzał.
— A waćpan-że co innego jesteś? — spytał. Łajesz ludzi, maszże być wyjątkiem?
Trochę zdziwiony popatrzał nań Wicek.
— Licha tam! — rzekł, śmiejąc się znowu — taka bestya ze mnie paskudna, jak i oni. Kubek w kubek. Jużem ci się dobrze zarekomendował tém, żeś mnie po burdzie, pokiereszowanego znalazł w rynsztoku: to dosyć!
Ja się téż za anioła nie sprzedaję, ale i reszta nie wiele warta. Ta między nami różnica, szanowny konsyliarzu, że oni sobie archanielskie skrzydła przypinają do zasmolonego grzbietu, a ja się okazuję jakim mnie Panu Bogu stworzyć się podobało, na utrapienie ludzkie!
Mellini uśmiechał się mimowoli, a poczekawszy nieco odezwał:
— Wszystko to bardzo ciekawe i interesujące, a najosobliwsze to, że waćpan syn leśniczego z Końskiéj Woli, tak się jakoś wyrażasz, jakbyś za piecem u tatka się nie wychował.