Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Radość ogólna posługiwała trzpiotom doskonale, bo się bez zgryzoty sumienia na rachunek jéj bawić mogli i balować. Zdawało się nawet najpotężniejszym głowom ówczesnych mężów stanu, iż dosyć jest prawa nowe ogłosić, ażeby naród był zbawionym; nie widzieli tego, iż obyczaje i siła narodu lub słabość oddziaływają na ustawy same więcéj niż one na masy. O poprawie obyczajów, o zmianie życia, o spartańskiéj polewce obowiązku nikt nie myślał.


Zdziwił się niezmiernie Metlica, czytający ze Złotego ołtarzyka modlitwy wieczorne, gdy książe powróciwszy do domu, rozpromieniony, szczęśliwy, zamiast go powitać jak zwyczajnie, serdecznie począł go ściskać. W prostocie ducha wziął to za skutek rozradowania konstytucją i włożywszy okulary w książkę, spuścił ręce smutnie, patrząc na księcia.
— Tak to, tak, — rzekł, — wszystko się wydaje piękne! ale Bóg raczy wiedzieć jeszcze, czy z posiewu ziarno wyrośnie... Ja, mój książe, gdym słyszał okrzyki, dzwony i działa i te oznaki radości... nie wiem, czemu jak stary głupiec... poczułem łzy na powiekach... Wczesna to