bramy, gdy... o niespodzianko, tuż za nim wyjechali Tepperowicze, hr. Thomatis i kompanja, jeśli nie z równym smakiem, to z niezmiernym przepychem ubrawszy konie i ludzi... Od ostatniego kabrjoletu wieść o tym ogonie podawana głośno do następnych przeszła i wzbudziła homeryczne śmiechy... Wszystkie głowy zwracały się na te kontrabandowe whisky po raz pierwszy się zjawiające; kupiectwo tryumfowało, ale krótko... Ostatni z arystokratów pieniężnych, który się obejrzał za siebie, ujrzał Johankę i Jakubowską w strojach naśladujących doskonale starościne i kasztelanowe jadące przodem, polegające od śmiechu w musztardowym kabrjolecie. Daléj sięgając wzrokiem, postrzegli bankierowie cały szereg twarzyczek, niestety aż nadto znanych, które chwilową ich radość zatruły.
Pochód rozpoczęty przez najświetniejsze gwiazdy, kończył się nebulozami, których nazwiska nawet nikt nie wiedział. Wyglądało to na szyderstwo, a było prostym zbiegiem okoliczności, które czasem
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/315
Wygląd
Ta strona została skorygowana.