Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom II.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— U pani podobno służy dawny jego ekonom, co to się ożenił z Terenią... z jego... z jego... (połknął wyraz) z tą fertyczną córunią Szwarca! Boikowski! on to zapewne wychwalić tak musiał dawnego swego pryncypała! Nie inaczej.
Zawstydziła się odgadniona i rumieniąc się pospiesznie odparła:
— Nie mówiłam z nim o tem nigdy!
— Jeśli tak, to już nie wiem, kto go tak mógł okłamać.
— Przecież go może nie wszyscy z tak złej strony widzą i sądzą tak surowo.
— Wszyscy uczciwi ludzie... Postawię pani do jej wyboru osób dwadzieścia, jeśli jedna powie inaczej... tom winien.
Derewiański wymówił to tak serjo i z głębokiem przekonaniem, że pani Żacka, strapiona widocznie, umilkła, uczula się zachwianą, przestraszoną. W tej chwili ujrzała razem przezedrzwi, że panna Kunegunda nad pończoszką drzemać zaczynała, a Justysia i Bolek zostali prawie bez świadka; ruszyła więc, przerywając dalszą rozmowę, do pierwszego pokoju.
Szelest przychodzących obudził pannę Kunegundę, która silnie odchrząknąwszy naprzód, poczęła nadzwyczaj szybko obracać w ręku druty, jak gdyby czas stracony na drzemce nagrodzić usiłowała.
Bystrem okiem zmierzyła matka córkę i Bolka: on stał za jej krosnami, oparty na poręczy próżnego krzesła, ona ze spuszczoną głową szyła zamyślona; oboje mieli twarze smutne ale spokojne. Sąsiad wyjrzał także ku nim i zdziwił się niepomału, widząc Bolka tak obojętnym.
— Dziękuj panu Bogu, — rzekł do siebie w duchu — żem ci twoją sprawę podreperował i wyłatał... Kawaler