Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom I.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oznaki jej przywiązania. Serce zabiło mu gwałtownie, w oczach zamgliło się na chwilę, ujechał do ubogiego domku swego i surowo rozmyślać począł nad sobą.
Mylić się nie mógł, Aniela go kochała; miłość jej pozyskał niespodzianie, mimowolnie; uczucie to, wywołane najniewinniej, wyrzucał sobie teraz jak zbrodnię. Po co mu było jeździć, na co uczęszczać do tego domu, gdy obudzone przywiązanie, cierpieniem tylko tej którą kochał, zawrzeć się musiało?...
Łzy puściły mu się z oczu, wahał się chwilę, ale uczucie poczciwe i szlachetne zwyciężyło.
— Byłbym niegodziwym — rzekł sobie — gdybym dłużej siebie i ją nadzieją próżną miał karmić; ona młoda jeszcze, przywiąże się do kogo innego, do tego kogo jej rodzice wybiorą, przeboleje chwilę i zapomni. Ja usunąć się muszę, bo tak każe sumienie.
I z bolem serca uczynił postanowienie niebywania u podkomorstwa; a nigdy żadnego stanowczego kroku nie zwykł był cofać, dawszy raz sobie słowo.
Usiłując zagłuszyć serce, oddał się pracy zabójczej, zamknął się w domu i pod pozorem choroby, pół roku spędził w najzupełniejszej samotności.
Spostrzeżono wkrótce, że panna Aniela dziwnie się zmieniła i z wesołego dziewczęcia stała się smutną i zamyśloną panienką; miłość a raczej cierpienie naglą sprowadziły dojrzałość. Cały tłum młodzieży wirujący w około, rozbawić jej nie mógł, wymyślane rozrywki rozweselić: pobladła, zpochmurniała, stała się bardzo pobożną, milczącą i zdrowie coraz widoczniej opuszczać ją zaczęło. Troskliwi o nią rodzice wzięli to w początku za skutek przemijający rozwinięcia; lecz gdy się przeciągało i zwiększało, przelękli się i zadrżeli. Równym