Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mili w miasteczku za groblą stojącego. Potem wracając, albo zachodzili na probostwo, albo nie, i już o południu obiad zastawiano; po obiedzie czytano manifestu, lauda, listy różne i politykowano szukając zdrajców. Potem następowała wieczerza, przy której, libacje mnogie, a zatem sen czy w łóżkach jeśli o swej mocy do nich doszli, czy gdzie kto padł, jeśli zbyt uraczyli. Były tam zabawy jeszcze różne dla przepędzenia czasu. Śpiewacy dworscy, którzy różne pieśni umieli, co bardzo zabawiało gospodarza, ruskie i polskie; teorbanista doskonały z pod Janowa, kozacy zręczni do płatania figlów różnych i niemal teatru wyprawujący, bo się to cudacznie przebierało, i całe sceny czasem przedziwnie przedstawiali, że się za boki brać trzeba było ze śmiechu. A choć ich tego nikt nie uczył, że to lud z Rusi praworny a sprytny, sami sobie wymyślali bajki takie i tak to przedziwnie pokazywali, iżbyś przysiągł, że żywą prawdę widzisz. Kiedy czasem nowego człowieka, co też zabawy nie znał, chciano zwieść w siemiatyckim dworze, często i strachu nabawiono i obałamucono, żeby był najprzenikliwszy. Tak razu jednego sędziego Pietułowicza, który z pod Brześcia zaproszony przyjechał, postawili na noc w izbie przy skarbcu na ogro-