Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wy, jakiego od czasów może sławnego Abelarda i Heloizy, nie widziano na świecie. Obyczaje naszego wieku nic podobnego nie znosiły. Dwojako się działo w Polsce za owych czasów: albo po prastaremu, to jest bez tych tam wygórowanych sentymentów, a poczciwie i jak Bóg przykazał, brali się i żenili, żyli z sobą i miłując małżeństwo nie mieli czasu na czułości; albo, jak to po miastach i stolicach płocho sobie poczynając i sakramenta lekceważąc, miłostkami się zabawiali, które tyle trwały co ciekawość nowości i nasycenie próżności, lub żądzy nieprawej. Słyszeliśmy i my o tem, że innego rodzaju miłości po świecie się trafiały, o owych ekstraordynaryjnych przygodach kochanków, co za sobą całe życie gonili nie mogąc wyżyć bez siebie; ale to się uważało za coś nadzwyczajnego i wyjątkowego, do czego zwykła natura ludzka nie była zdolną.
Nieboszczyk snać należał do tej szczupłej liczby wyjątkowych ludzi, co taki sentyment w sercu piastować i dotrwać w nim mogli, jako to się okaże. I można rzec, mnie, com na niego patrzał, że to godne szacunku było uczucie, jakiegomyśmy za żywota naszego ani widzieli, ani o niem gdzieindziej słyszeli.
Znałem go za młodu i rodzica jego podkomorzego i całą familją godną, ale on jeden