Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie, człek sobie powód wyszuka. Wszak ci już mówią —
Tu się wstrzymała, spojrzała, smucić go nie chciała.
— Śmiało Jagno! co mówią? — podchwycił książę.
— Mówią — ciągnęła daléj — ot tak, że mając iść na wojnę, książę Rady nie pytał, mówią że Wojewoda Mikołaj bardzo sobie dumnie poczyna, mówią że pan krwi ziemian nie lutuje, mówią że Ruś tego nie warta!
— Jam to wszystko słyszał — rzekł Kaźmierz, — Goworek mi to powiada, rycerstwo ciągnie z okrzykiem, a Miklasza poczciwego słuchają jak dzieci, z Rusi łup nie do pogardzenia przywożą — i pawołocze i futra i srebro i złoto.
Jagna główką wahała.
— Wolać Boża — odparła — co on przeznaczy, człek nie przeinaczy! Panu mojemu, orłowi białemu chce się na wojaczką! oj! chce!
— Bom do niéj stworzony, na nią wysadzony! — mówił książę — choć ja krwi przelewać nie lubię, choć wolę z ksiąg czytanie i z gołąbką gruchanie. Rycerstwo by mną pogardziło a nazwałoby Mnichem, gdy i tak z mnichy rad siedzę.
Jagna pomilczała, zaśpiewała.
— Panku złoty — ozwała się — czarne myśli dzierzgać przykro, a no mów! Gdyby się to stało, co się stać nie może — da li Bóg! — gdy-