Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czął sobie mówić jakby pytał. — A któryżby z was jechać chciał do Polski?
Stanął naprzód u grobu Wawrzyńca świętego z którego usłyszał wychodzący głos — Nie dawajcie mnie na nową spiekę, bo tam się jako na rószcie palić będę musiał między ludźmi gorącemi, a ugasić ich żaru nie zdołam.
Więc zdumiony wielce postąpił krok daléj, kędy spoczywał Szczepan święty, a oto od grobu jego dał się słyszeć głos — Nie dawajcie mnie na nowe kamienowanie porywczością narodu tego który i na świętych swych i błogosławionych i ukochanych gotów miotać głazy, gdy nim szał owładnie, choćby jutro miał o przebaczenie błagać.
Gdy coraz bardziéj strwożony Lucyusz, daléj jeszcze krok postąpił i spojrzał kędy leżały kości żołnierza męczennika Floryana świętego, wysunęła się z grobu ręka jego i dał się słyszeć głos — Dajcie mnie im za patrona, pójdę do ziemi ich, gdzie nieustannie płomienie gasić potrzeba aby ich nie pochłonęły.
A tak dostał się nam mąż rycerski Floryan święty który zaraz na wstępie do grodu swojego cud uczynił. Albowiem gdy z wielką czcią prowadził zwłoki Biskup Gedko i książę, wóz z niemi zatrzymał się na Kleparzu, gdzie święty chciał mieć kościół wystawiony pod zawołaniem swém który mu téż tam wzniósł Gedko i złożono w nim