Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łano gońców zapraszających do wszystkich tych którzy, albo już byli w spisku, lub się ich do niego wciągnąć spodziewano.
Bracia oba siedzieli tu już od dni kilku. Wielkie przygotowania czyniono dla gości, w izbie stały ciągle nakryte były i pozostawiane, bo przyjęcie naówczas bez obfitości jadła i napoju nie zwało się gościnném. Sadzono przybyłego natychmiast do misy i dzbana aby głód i pragnienie, sycił i gasił.
Powoli do zamku ściągali się ziemianie, nie wedle obyczaju huczno i ludno, ale kupkami małemi ze psy i myśliwskim przyborem. Spodziewano się wszystkich siedemdziesięciu głów rodów możnych, gdyż tyle ich było co się z powodu wypraw na Ruś Kaźmierza, przeciw niemu oświadczały, chcąc mu wypowiadać posłuszeństwo. Zżymano się na samowolę księcia i hetmana Mikołaja.
Po jednemu ziemianie wjeżdżali na zamek otwarty, po większéj części ludzie już nie młodzi, których strój i oręż wielką zamożność wydawały. Każdy z nich zaraz się rozbroiwszy szedł do wielkiego ognia w bocznéj izbie, siadał na ławie, ciepłém winem się zagrzewał i rozmowę przerwaną ciągnięto daléj.
Czy z obawy służby, chociaż ta posłusznie podzielała panów swych miłość i wstręty, czy z poczucia własnéj winy i pewnego sromu, zwy-