Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się znajduje, po największéj rozkoszy największy ból ogarnia; wiecznie tu tęskniemy, pragniemy wiekuiście i ze spaloną wargą do źródła przyjdziemy!
To mówiąc Kaźmierz smutnie się uśmiechnął.
Stała przed nim ulubiona czara jego, misternie ze złota wykuta, pięknemi barwy obleczona, którą mu z Francyi przywieziono w podarku. Zdobił ją dokoła biegący napis Teodulfa biskupa Orleanu, który, że wiele pisał o sprawiedliwości, książe go sobie często czytać kazał i wysoce pisma jego szacował. Dlatego Cystersi, którzy tę czarę kazali robić dla księcia, wyryć na niéj dali napis łaciński przez Teodulfa niegdyś ułożony:

„Ty coś niegdy wodę przemienił w wino, dając jéj smak i barwę jego, pobłogosław tak rękami swemi tę czarę naszą, a spraw byśmy długo dni używali szczęśliwych.“

Wichfried stał właśnie za księciem, godzina była spóźniona, Kaźmierz pomyślawszy trochę, jakby się wahał czy ma jeszcze jedną wychylić czarę — podał ją z uśmiechem, pełniącemu podczaszego obowiązek.
— Naléj, Wichfriedzie, ostatnią! — rzekł — i idźmy na spoczynek!
Z pewną bojaźnią i pomięszaniem Wichfried przyjął czarę z rąk księcia, poszedł z nią gdzie stało wino, pochylił się.
Czy wino ciekło powoli ostatkami, czy niemiec