Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stańczykowa kronika od roku 1503 do 1508.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Boże proszę was o to. Nie mały już czas włożyli mi jako kajdany na głowę, ową potwarz, pokalali mnie w oczach wszystkich, zbezcześcili, niechajże dowodzą, niech dowodzą, albo niechaj jak psy odszczekują.
— Czas nie po temu — odpowiedział Zygmunt — są inne sprawy pilniejsze, a wasza kniaziu przyjdzie z kolei, gdy panowie Zabrzezińscy staną.
— Miłościwy panie — zawołał Gliński — dobrze jest potwarcom, rzuciwszy komu błotem w oczy, kazać mu czekać potem, ale na Boga, ja nie mogę czekać!
— Musicie — odpowiedział zajątrzony Zygmunt — chcecież to nas hospodara waszego przymusić, abym to co wola wasza uczynił?
— Ja nic nie chcę, tylko sprawiedliwości — krzyknął Gliński — a pokażę się li winnym, dam głowę, nie, niech oni dadzą gardło; trwać zaś dłużej pod takim zarzutem godności mej i poczciwej przodków moich książąt ruskich sławie, nie przystało. Miłościwy panie, wołam i nie przestanę wołać sądu i sprawiedliwości bez zwłoki!
— Wieleż razy powtarzać mam — odpowiedział król obrażony zuchwałą mową kniazia — iż nie pora to sądu waszego?
— Nie pora! więc pora mnie inaczej sobie radzić — zawołał w gniewie kniaź — ale pomnij miłościwy panie, abym się o taką rzecz nie pokusił, która tobie i mnie na potem będzie żałośna!
To rzekłszy, na własnem uszy słyszał, pędem poszedł do drzwi i zaraz pojechał. Nie małej też trwogi nabawił wszystkich zuchwalstwem swem i nie bez przyczyny, jak się to okaże. Co się stało podtenczas w Litwie i jakie burdy poczynił, słyszałem od ocznych świadków, a co będę opisywał to szczera prawda, bo nie mało o tem gadano i ze wszelkiemi szczegóły, które dobrze w pamięci zachowałem.
Gliński jak skoro odjechał, prosto dążył w Litwę do swoich, zemstą a gniewem niepohamowanym pałając; i jak skoro doma przybył, wnet listy do Moskwy przygotowawszy, wiernego sługę z niemi wysłał. Na