Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stańczykowa kronika od roku 1503 do 1508.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

męża chorego odstąpić, też z nami ruszyła. Pamiętam jako dziś ten żałośny, a prawie pogrzebowi podobny pochód. Było nas przy królu ludzi ze dworskimi kilkuset, był kniaź Michał, pan kanclerz, kapelan i spowiednik królewscy, Biskup też wileński i kilku z jego strony, z którymi się król przyciśniony potrzebą przejednywać zaczął, przypuszczając ich do siebie. Rano jako świt wyniesiono króla na przygotowany wóz, wysiany wysoko jako mary. Królowa jechała tuż osobną kolasą, a reszta dworu wedle pospolitego zwyczaju na koniach. Kniaź Michał popędził trochę przodem do Lidy, aby na zamku mieszkanie zgotował dla króla. Dała się nam ta droga we znaki, a choremu jeszcze srożej, bo w Auguście miesiącu upał był wielki, pył srogi, a kamienista też i trząska droga, dla której stękał król i nieraz zatrzymywać się kazał. Tak nam było wszystkim smutno, że niemal całą drogę, której było mil dwanaście, gęby nikt nie otworzył. Słońce zasię piekło, że aż namiot nad wozem królewskim rozbijać musiano, aby chorego zasłonić. Trzeciego dnia dopiero, na zaraniu chłodem dopędziliśmy do Lidy, kędy prosto króla na zamek stary, który tam jest nad wodą wieziono, a gdzie kniaź komnaty chędogie przygotować kazał dla starszych. My jakośmy mogli, bo był zamek murowany ale niewielki, mieścili się podle niego w gospodach. Skorośmy tu przybyli, jęła się szlachta cisnąć do króla i panowie, a tu już widząc jak się święci kniaź Michajło, na czas zaprzestał swoich podszczuwań i jakoś niby zgodę uczyniono. Król zasię i z królową, co głosu miał, to wołał i prosił, aby się wszyscy ku wspólnej obronie gromadzić nie zaniechali. Jako też owi i sami widząc, że nieprzyjaciel rozzuchwalony coraz śmielej plondruje, postrzegli się i gromadzić do kupy tuż w Lidzie poczęli. Ale nikt nie wiedział o Tatarach inaczej, tylko że są koło Nowogródka, nie spodziewano się ich tak prędko pod Lidą.
A no drugiego dnia, kiedy radzą o obronie, a kupią się do króla wszyscy, pomnę stałem u bramy zamkowej, która w ulicę patrzy i błaznowałem z dworaki,