Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stańczykowa kronika od roku 1503 do 1508.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Cały dwór królewski źle wróżył z tego lekarza, ale cóż, kiedy kniaź miał takie zachowanie, iż mało kto do króla zbliżyć się mógł bez jego wiedzy, a nikt nie śmiał i słowa przeciw marszałkowi powiedzieć, boby tyle jego było.
Po onej tajemnej w komnacie rozmowie wwiedziono Balińskiego, gdzie król chory leżał, który popatrzywszy trochę a ręki wziąwszy i nogi, dobrej myśli dodawać zaczął, mówiąc, iż jego lekarstwa dadzą temu rady i JMści na nogach postawią. Zaczem mocno prosił, aby sam tylko leczył, a lekarza mu nie dodawano, bo się jakoby lękał, aby mu z zazdrości nie popsuto. Na co król JM. przyzwolił, chociaż kanclerz Łaski, widząc, że się tu na niedore kroi, bardzo temu był przeciwny.
Tegoż dnia jął zaraz Baliński leki przyprawiać, jakby łaźnią dla króla, a posyłał za różnemi zioły w lasy pod Werki i na Antokol, których pękami nanieśli. Toż komnatę osobną obrał, w której istną łaźnię uczynił. Była bo w zamku nie jedna, ale dwie łaźnie a jedna nadewszystko chędoga i kamieniem wykładana, którą jeszcze Witułt rozkazał uczynić dla swej wygody, bo lubił nadewszystko łaźni zażywać, ale w tej Baliński króla parzyć nie chciał i miał na oku słuszność, bo do niej idąc od pokoi królewskich trzeba było podwórzec przebywać, coby choremu nie pomogło pewnie. Zrobiono tedy łaźnię w izbie bliskiej królewskiej sypialni. Nazajutrz gdy one zioła jakieś, których nikomu patrzeć nie dał matacz, ponakładał w różne kotliki a garnce, a z nich para srogiej mocy buchać zaczęła, zwleczono króla przy kniaziu Michale z łoża i na ręku komornicy przenieśli do onej łaźni, w której i zdrowemu wydzierżeć było trudno, cóż królowi choremu? Jak skoro króla duchy owe owionęły, tak zaraz mdleć począł i wołać, aby go precz niesiono, nie zważał jednak lekarz i trzymać kazał nagiego nad parą, aby się pocił, a dla otrzeźwienia różne mocne wina lał w usta, małmazją i korzenne. Byłem ci ja tam, kiedy oni srodzy katowie, pana swego niemiłosiernie męczyli. Jęczał król, bo się mimo okrutnego gorąca, pocić nie mógł, a wołał, że