Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stańczykowa kronika od roku 1503 do 1508.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co? więzienie! nas! krzyknął Zabrzeziński, nas! ważyli by się!
— Gdybyż tylko więzienie — rzekł kanclerz.
— Gorszego, więc cóż?! przerwał Ilinicz chwytając się za głowę, bo on się czuł najwinniejszym jako pierwsza przyczyna wszystkiego.
— Słuchajcie, mówił kanclerz, ledwie wejdziecie, zamkną się drzwi za wami, uwięzieni, jutro będziecie sądzeni, sędzią waszym będzie starosta Uciański kniaź Michał, a na podwórcu czeka już rusztowanie, topory i kat!
Na te słowa niepodobna opisać, jaki rozruch powstał w komnacie, jak wszyscy nawet biskup poruszył się, jakie były krzyki, jakie oburzenie, jaki przestrach i zamięszanie. Każda twarz w inny sposób wyrażała uczucia przerażenia, oburzenia, strachu i odwagi. Ilinicz zbladł i pochwycił się za stół; Zabrzeziński zczerwienił i porwał za szablę, Kiszka stał jak przebity, biskupa usta drżały, oczy pałały ale nie ze strachu pewnie. Nigdy on się w życiu nie uląkł, a głęboka wiara dodawała mu niepojętej odwagi, jakiej nigdy nie widziałem w kim innym. Nie wiem czyby był równie mężny w boju, ale tam gdzie starzy żołnierze pierzchali od oblicza zagniewanego, on naprzód występował, zawsze pewny zwycięztwa i zawsze zwycięzca.
Po chwili milczenia, taki się wszczął tumult i zamięszanie, taki gwar pomięszanych głosów, że nic w nich zrozumieć nie było można. Nareszcie uspokoili się nieco senatorowie i zebrawszy u stola, jęli radzić.
— Niema tu co radzić, rzekł po chwili Jan Łaski, gniewu królewskiego na teraz nie odwrócicie, myślcie tylko jakobyście głowy swoje całe ztąd wynieśli. Na to zaś innej rady niema nad tę, abyście jutro na zamek nie szli.
Byli temu niektórzy przeciwni, a mianowicie biskup, który pewien skutku swej mowy, chciał pójść króla odwodzić od przedsięwziętej zemsty za przewództwem kniazia Michała. Tegoż zdania był śmiały do zbytku Zabrzeziński i Kiszka, którzy utrzymywali, iż być