Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stańczykowa kronika od roku 1503 do 1508.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nowy, pójdziem z tem, pójdziem pytać Aleksandra, gdzież są jego przysięgi a nasze prawa?
— A dalej? spytał kanclerz.
— Dalej ustąpim aż go przekonamy, iż on sam był przyczyną wszytkiego, żeśmy nic nie winni. Myśmy nie pogwałcili prawa, ale ochronili go od pogwałcenia. Znamy króla, dobry to pan ale zbyt łatwy, dziś go opanowali nieprzyjaciele nasi, jutro może się dać przekonać.
— Więc WM. rzekł kanclerz powolnie zawsze nie wyobrażacie sobie do jakiego stopnia król JM. zażalony, rozjątrzony jest na Litwę! Dajcie pokój wszystkiemu, myślcie tylko o sobie.
Spojrzeli na się Litwini i umilkli.
— Jak to, zawołał po chwili Kiszka, a cóż nam grozić może?
— Wszystko najgorsze — rzekł kanclerz, ostrzegam WM. z tem tu przybyłem, abym braterską dał radę. Nim przyjdzie do tłumaczeń, pilnujcie WM. abyście cali z Brześcia do domu wrócili.
— My!! zawołało kilka głosów i wszyscy powstali poruszeni, tylko biskup Tabor jeden siedział na pozór spokojny.
— Sumienie kazało mi was ostrzedz rzekł kanclerz, jako braci, jako uczciwych stróżów całości praw i sumienia królewskiego. Wiecie WM. o wpływie kniazia i o nieprzyjaźni jego dla siebie, nie domyślacie się jednak, do czego ta nieprzyjaźń doszła i jakie knowanie przeciw wam się gotuje. Musiał tu być posłaniec królewski, który WM. oznajmił, iżbyście jutro zrana byli na zamku.
— I gotowiśmy tam! rzekł biskup i tam i wszędzie, ani się będziem bać oblicza królewskiego, bo się spodziewamy że nas wysłucha; a dość nam będzie aby tylko wysłuchać chciał.
Kanclerz wzruszył lekko ramionami i mówił dalej:
— Po czasie to wszystko moi panowie a bracia, myślcie powtarzam o sobie, jakobyście cali z Brześcia wyjechali. Wiecież co was jutro czeka na zamku?
— Więzienie może! odpowiedział biskup.