Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 1.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W Dubnie i w Łucku ktokolwiek zajechał do gospody, pierwsza rzecz, z jaką go gospodarz i faktor spotykał, było opowiadanie o wypadku w Orygowcach... Nawet na traktach po małych karczemkach, po wsiach, w chatach, we dworach, na plebaniach o niczem nie mówiono tylko o tem. Bryczki spotykały się na trakcie, wysiadali z nich znajomi i godzinę stali, nie mogąc się o tem nagadać. Listy, posłance, biedki z żydami latały i do późna spać się ludzie nie kładli, różne powtarzając wersye, dodając domysły, znosząc plotki.
A trwało to nie dni kilka i nie jeden tydzień, bo we wrześniu jeszcze tak się tem żywo zajmowano, jakby dopiero wczoraj wypadek miał miejsce. — Każdy opowiadał inaczej, każdy coś miał do dodania, do objaśnienia, każdy rozumiał to na swój sposób; to pewna, że wszyscy razem nie rozumieli nic i że tak ludzie prywatni, jak urzędnicy nawet, dalsi i bliżsi łamali głowy nad zagadkową przygodą...
W końcu zwykle rozmowę o tym przedmiocie zamykać musiano pocieszającym aksiomatem...
— Czas odkryje! czas wyświeci!
Zestawiając opowiadania różnych osób a szczególniej tych, które w chwili wypadku albo na miejscu być mogły lub od znajdujących się tam dokładnie o wszystkich okolicznościach uwiadomione były — mniej więcej głośne to i niezrozumiale zdarzenie — w następujący sposób, zgodnie prawie — opisywano...
Wieś Orygowce leży, jak wiadomo, w okolicy między Dubnem a Łuckiem. Była ona niegdyś gniazdem dosyć zamożnej rodziny Prawdziców Orygowskich. W ostatnich czasach familia ta, podupadając