Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Lusia milczała, była to jej zwykła broń przeciwko gderaniu ciotki.
— Jedź sobie waćpanna z Bogiem — dodała — jedź, zostawisz mi przez wdzięczność po sobie pamiątkę. Zawróciłaś głowę Martyniankowi, któremuby te głupie miłostki na myśl nie przyszły, gdyby go waćpanny oczki nie wyzywały. W dodatku zawdzięczamy jeszcze reputacyą tyranów nieznośnych, od których uciekać potrzeba, bo z nimi wytrwać nie można... Dziękuję.
— Niech ciocia wierzy, że i ja, i Mieczysław za doznane od nich łaski i przytułek dany naszemu sieroctwu umiemy być wdzięcznymi. Potwarzą jest jeśli kto inaczej o nas trzyma, nikt z ust naszych nie posłyszał nigdy, coby cioci uwłaczać mogło.
— Czcze słowa! czcze słowa! przebąknęła Babińska, ale jak sobie pościelecie, tak się i wyśpicie.
Domawiała tych wyrazów, gdy Mieczysław ukazał się w progu i poznał po twarzy ciotki, po zmieszaniu siostry iż rozmowa niemiłego przedmiotu dotknąć musiała. Oburzało go to znęcanie się nad siostrą. Postanowił w jednej chwili gordyjskie te węzły rozciąć otwartem wypowiedzeniem swoich zamiarów.
— W samą porę przychodzisz — odezwała się pani Babińska — wytłumaczysz mi może co to znaczy, że bez mojej wiadomości, panna Ludwika, która jest pod moją opieką, wybiera się z mojego domu.
— Ciocia daruje — rzekł Mieczysław. Ludwika była pod opieką cioci, gdy ja jej opieki dać nie mogłem. — Wiem o tem, ile przykrości z tego powodu nie raz miała i ciocia się z Lusią porozumieć nie mogła. Pobyt tu mojej siostry już z tego powodu stał się nie-