Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pani Łowickiej, która od lat kilku owdowiawszy, sama na małym kawałki ziemi gospodarowała, często w domu doświadczając niedostatku — wybrać się ze trzema dorosłemi córkami tak aby sobie wstydu nie zrobić, ciężkiem też było zadaniem; bo i czarne sukienki i kapelusiki znaleść trzeba było, i powóz stosowny i okrycia dla ludzi. Łowicka żyła w innem, skromniejszem kółku, gdzie się małem obchodzono; a tu — przed tysiącem patrzących oczu należało wystąpić porządniej. Pogrzeb to dla niej był w istocie opłakany. Cieszyły się może dziewczęta że obok majętniejszej familii występować będą i ludzi zobaczą, ale matka stękała — choć zmarłej też Babińskiej nie mogła jeszcze darować, że wcale dla niej siostrą być nie chciała.
— Niech jej Bóg winy przebaczy, szeptała jadąc — ale dała mi się za życia we znaki. Dwa lata z okładem noga jej u mnie nie postała, ostatnią razą wyjeżdżając, jeszcze się z powozu wychylała, łając i kłócąc. Dopiero Babińscy odpoczną, jak jej nie stanie.
Pogrzeb odbył się bardzo wspaniale, bo mąż niczego nie żałował aby go jak najświetniejszym uczynić. Sprowadzono dwa konwenty, światła mnóstwo, karawan ogromny sześć koni ciągnęło. Pomalowano herby, kościół wybito kirem... Sarkali szczególnie starzy że to zbytki niepotrzebne i zgubne, bo im później zaraz inni zechcą sprostać i żywi się porujnują dla umarłych. Babiński to czynił nie przez próżność ale z serca, dla kobiety której rozum miał we czci największej, i zawdzięczał, jak powiadał — że go wyprowadziła na ludzi. Za trumną szedł, płacząc, aż go