Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co pan tu robisz? jużeście tu powrócili?
— Nie jeszcze, ja tylko sam przybyłem na dni parę po książki.
— A panna Ludwika?
— Została w Rowinie.
— Kiedyż z powrotem?
— Wkrótce, dodał Micio. — Nie chciałbym się spóźnić, ani jednej lekcyi utracić.
Profesor zapytał jeszcze o zdrowie Ludwiki i o Emskie wody, pomówił trochę i podawszy rękę serdecznie uczniowi, pożegnał go, zalecając aby się z powrotem nie opóźniali. Nadzwyczaj był uprzejmy i ujął sobie znowu tem Mieczysława. Ledwie z wycieczki tej wróciwszy do domu, jakby naumyślnie, aby mu nie dać spocząć i pozostać sam na sam z myślami, zjawił się w progu — Paczoski.
Widok jego strwożył jakoś Mieczysława.
— A pan tu co robisz? sam jesteś? zapytał na wstępie.
Paczoski obejrzał się bojaźliwie do kola i palec położył na ustach, potem nic nie mówiąc siadł ocierając pot z czoła.
— Jestem incognito — szepnął — nikt nie powinien wiedzieć, że ja tu jestem, bo niegodziłoby mi się tu być, ale oprzeć się temu nieszczęśliwemu nie mogłem.
— Komu? co?
— Temu poczciwemu Martyniankowi. Ten chłopak szaleje! On tu mnie wysłał, nie mogąc przybyć sam!..
Paczoski otarł znowu pot obfity i zdawał się namyślać — przybrał minę tragiczną i poważną.