Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

po wszystkich zaklęciach i słowach danych sobie, złamała je i — poszła kiedy za mąż?
— Powiedziałbym — odparł spokojnie hrabia — żeś uczyniła bardzo dobrze, ale tylko w takim razie, gdyby twój wybór był rozumny... gdybyś była pewną człowieka, w którego ręce powierzysz losy swoje.
— I ja nie inaczej myślę — szepnęła Serafina. — Jestem, mogę powiedzieć, szczęśliwą, a jednak nudno mi, samotność cięży, brak rodziny męczy, serce potrzebuje kochać.
— Czy już kocha? — śmiejąc się, spytał stryj.
— Nie. Ale... ale przewiduję, że to nastąpić może i trwożę się.
— Ja myślę że to bez wiedzy pani już nastąpiło pewno, a rozum tylko przyszedł aprés coup... tłumaczyć fakt spełniony...
Serafina potrząsła głową.
— Nawetbym odgadł kandydata — odezwał się stryj.
— A! nie! to się omylicie!
— Sądzę że nie; brat panny Ludwiki, przysięgnę.
— Stryju! na miłość Boga! — oglądając się niespokojnie i palec kładąc na ustach, odezwała się Serafina.
— Ale cóż w tem tak... nadzwyczajnego? Bardzo mi się podoba... młody... rozsądny, a że ubogi, tem lepiej...
— Szlachetny, idealnie szlachetny i zacny człowiek — odezwała się Serafina zniżając głos — jego poświęcenie dla siostry, pracowitość, wytrwałość, delikatność prawdziwie uwielbiać potrzeba! Jak oni oboje