Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niedorzeczności. Gramy obaj, ażeby grubo wygrać, bez stawki tu nic nie będzie: musisz kochany ojcze dostarczyć pieniędzy... Położenie moje wymaga nieodzownie pewnéj mise en scene, hr. Justowi muszę dług zapłacić, wyekwipowanie się, dzierżawa i t. p. kosztują sporo...
Szambelan potarł się po czuprynie, lecz nie zaprotestował, konieczność pieniężna była oczywistą. Biedak jednak stracił tak kredyt zarywaniem zewsząd i nieregularnością w wypłatach, że Żydzi nawet nie chcieli mu pożyczać. Na ten raz osnuł wszakże plan, i nawet napisał brulion listu do bardzo bogatego brata żony nieboszczki, wystawiając mu, że los rodziny od jego pomocy zawisł... Zygmunt miał dołożyć z właściwą sobie zręcznością wystylizowane pismo do wuja... Na tém opierała się cała kombinacya, wszystkie nadzieje. Gdyby te jednak chybiły, szambelan miał tajemny zamiar udania się do źródła bardzo wysoko położonego...
Nazajutrz wyprawiono rekomendowany list do wuja, domagając się jakiéjkolwiek, ale stanowczéj i prędkiéj odpowiedzi... Z każdą pocztą przychodzącą rosła niecierpliwość. Zygmunt był milczący... Szambelan pakował się już w drogę do stolicy... Naostatek wuj odpisał, jak był zwykł, gdy go napastowano o pieniądze, co się nie po raz pierwszy trafiło... Krótko a węzłowato oświadczył, że ten ostatni raz chce jeszcze przyjść w pomoc ojcu i Zygmuntowi, lecz zapowiada stanowczo, że ten raz jest nieodwołalnie ostatnim, i że na listy następne, gdyby miał być niemi obarczany, nawet odpowiadać nie będzie.
Ton tego pisma był obrażający, ale dołączony do niego weksel na dom bankierski w Warszawie prze-