Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

burza, i poszedł z kwitkiem. Odetchnąłem nienadługo: przybył kuzynek pani, jeszcze z młodości jéj miły i ulubiony. Ten jako kuzyn zakwaterował się nawet w tym samym domu... Serce mi się ściskało, ale cóżem ja mógł na to, kiedy pan wiedział i wiedzieć nie chciał?.. Hulaka naprowadzał ludzi, kosztował nas niezmiernie, aż wreszcie Niemca jakiegoś sam zarekomendowawszy, potém historyę o niego zrobił, i tak się rozstali. Niemiec, Francuz i różna hołota zalegli potém u nas... Coraz było gorzéj, pani starzała a szalała... Trzy razy miałem żółtaczkę ze zgryzoty, a gdym zieleniał, w pokoju mi się pokazywać zabroniono. Siedziałem w kącie, pókim nie wyzdrowiał. Myślałem, że przecię umrę, a no! nie udało się... Tymczasem panienka rosła jak lilia, jak różyczka... Bywało, jak się pokaże w kościele, czy na ulicy, ludzie stają, żeby na nią patrzeć. Piękna ona i dziś, ale kto jéj dawniéj nie widział, ten nie domyśli się nawet, jaki miała urok w sobie. I dobre to było, ale szalone. Rzadko która guwernantka wybyć u nas dłużéj mogła... Matka dosyć samowolna a zmuszoną była jéj ulegać. Trzymano ją jak najdłużéj po dziecinnemu ubraną, dzieckiem... niebardzo pokazywano na świat, a co chwila ciężéj było utrzymać. Nie chcę posądzać, ale nasza pani sama jeszcze piękna, bodaj że obawiała się i zazdrościła córce świeżości i piękności. Miłość nawet macierzyńską trochę to ostudzało. Chciała też pannę na uboczu mieć, bo jéj dziecko przeszkadzało, nie mogła i nie śmiała się z całą płochością swą przed niém pokazać. Więc panienka z guwernantką, swoim dworem chodziła i jeździła, a pani ze swoimi adoratorami osob-