Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich znajomości. Widzę, nie pochlebiając, że pan jesteś znakomitym fizyognomistą. Rzeczywiście zagadkowa figura... Włoch... nazwisko włoskie... a po niemiecku mówi lepiéj niż po włosku... umie po rossyjsku, po polsku, po czesku...
— Tak? zapytał żywo Zygmunt: czy pewno?
— Niezawodnie... Zna niemal całą Europę.
— I Saksonię....
— Często bardzo rozpowiada o Dreźnie.
— A! wybuchnął baron, któremu twarz oblały płomienie: i to pewno?
— Słowo honoru! nie pozwoliłem sobie nic dodać... Kobiety dla niego szaleją, jak to już panu mówiłem, kończył Redke, — a on najmniejszéj na nie uwagi nie zwraca. Żadna z nich nie czyni na nim wrażenia. Mówią, że tragicznéj swéj pierwszéj miłości pozostał wierny...
Chwilę milczeli. Zygmunt szedł zamyślony ponuro. Wątpliwość, jaka się w nim obudziła, rosła; przeczucie jakieś wskazywało mu nieprzyjaciela. Nie mógł się pozbyć téj myśli, że Fratelli jest pierwszym Olimpii kochankiem.
— Panie baronie, odezwał się po namyśle: lubię bardzo ekscentrycznych ludzi... przytém, przyznam się panu, obserwuję charaktery i w podróżach szukam celu... nie mam co robić. Panbyś mnie bardzo zobowiązał, ułatwiając bliższe zapoznanie się z Fratellim... Wiesz pan co? rzekł po namyśle: a gdyby tak jego i jeszcze ze dwóch artystów zaprosić na śniadańko?.. Rozumie się, że poniósłbym koszta chętnie.
— Śniadańko?? — twarz Redkego rozjaśniła się — tylko nie u tego truciciela, u którego pan jadłeś obiad dzisiaj.... Ja wyszukam lokal, gdzie jedzenie jest ksią-