Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Szczęśliwy do dam pomimo swych siwych włosów! lgną do niego, mówił major, usiłując widocznie przedłużyć rozmowę. Pan słyszałeś jego historyę?
— Nie, rzekł obojętnie Zygmunt.
— Tych siwych włosów dostał on nagle, jednéj nocy... różnie o tém rozpowiadają... że się kochał w bardzo dystyngowanéj panience, którą uwiódł, a gdy mu ją rodzice odebrali, z rozpaczy w kilka godzin osiwiał, jak go pan widzisz. Drudzy utrzymują, że kogoś zabił i zgryzota w więzieniu go ubieliła.... Jabym jednak przysiągł, iż pierwsza historya musi być prawdziwą....
Na pozór obojętnie, Zygmunt, który jakoś drgnął słuchając, zapytał:
— Gdzież się to stać miało?
— Nie wiem; powiadają, że gdzieś w Niemczech, bo Fratelli tam podobno się kształcił na muzyka....
Zamilkł Zygmunt, lecz tych kilka słów, połączonych z dziwném przed chwilą spotkaniem, z pomieszaniem Olimpii, zrodziło w nim podejrzenie. Miałżeby los tak się nań spiknąć, ażeby mu rzucił w drogę właśnie tego jednego człowieka, który groził obaleniem całego gmachu tak mozolnie zbudowanego? lub była li w tém zmowa i porozumienie?
Krew biła mu do głowy... niepokój go ogarnął. Major, który szedł przy nim, usiłując go jeszcze wyzyskać, dopatrzywszy się téj zmiany fizyognomii, nie wiedział już co myśleć.
— Nie wiesz pan czego więcéj o tym Fratellim? spytał Zygmunt: to jakaś ciekawa i zagadkowa figura....
— Znam go doskonale, wybuchnął Redke: bo ja, przyznam się panu, passyę mam do artystów... szukam