Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tą razą jechać mieli kanclerze i deputowani z opozycyi a między innymi Kimbar.
Poseł Upitski wiedział dobrze, iż sam aresztowanym być może jak inni, bo nie mniéj był winnym... lecz nie uląkł się — porwał za czapkę i szedł z innymi...
Znowu to samo zapanowało długie milczenie, ale niecierpliwsze i miotane większym niepokojem. Czas wydał się dłuższym, godziny nieskończonemi. Król był błady i litość brała nań patrzeć — zdawało się, że na tronie ducha wyzionie... Nikt jednak nie użalił się nad nim...
Posłowie wrócili — z niczém...
Izba nie miała już siły wybuchnąć — znużenie opanowało i zwątpienie...
Korzystając z tego osłupienia Miączyński, szczególnie czynny dnia tego, wyrwał się z wnioskiem o czytanie projektu traktatu... Cała klika Sieversa huknęła za nim, popierając go bezwstydnie. — Już sekretarz miał rozpocząć czytanie, gdy litewska ława Kimbar, Jankowski, Narbutt, Bogucki, zaczęli wołać — Nie pozwalamy! Nie ma sejmu!
Wrzawa, na chwilę uśmierzona, znowu do najwyższéj podniosła się potęgi.
Zmięszali się ludzie, głosy i zdania...
Nie było widać ani można było odgadnąć końca. Chwilami, gdy sił i głosu brakło, grobowa cisza przerywała wrzawę i szmer na nowo rozpoczynał zrywającą się burzę.
Obu rękami podpierając głowę, król siedział w osłupieniu — jakby litości błagając lub śmierci.
Zdawało się, że to będzie trwać do... nieskończoności, gdy Raczyński się podniósł. Zimną krwią i przytomnością mógł o lepszą walczyć z Ankwiczem, a był w téj chwili jego myśli tłumaczem.... Podszepnął mu ją były minister, widziała to Izba cała... Raczyński miał swadę łatwą i dowcipną.
Zdawało się, jakby wśród najrozkoszniejszego bankietu pogadankę wesołą rozpoczynał. Ten ton go od zahukania uratował.
— Chcąc zwrócić mowę moją do téj Izby... wi-