Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dejska napisała już o sejmie, że Polacy są jedynym narodem na świecie, którzy tańcząc kraj stracili.
— Śmieje się z nas świat cały! — dodała Justyna....
— A nie byłożby to godném Polki — stać się Judytą i... wnijść między nich, aby im wnieść z sobą zagładę? — zapytał porucznik.
Justyna przerwała mu, rękę kładnąc na jego ramieniu....
— Nie mów tego, rzekła — abyś nie żałował... Powróćmy do domu...
Rozmowa przerywana ciągnęła się jeszcze, aż póki nie wrócili do kamienicy. U drzwi jéj brat pożegnał Justynę.
— Droga moja — odezwał się — zapomnij o tém, cośmy mówili. Uniosłem się niepotrzebnie, teraz mi żal samemu...
I odszedł. Justyna weszła na górę do swego pokoiku i padła na krzesełku, zamyśliła się głęboko, długo, jak na pół senna spędziła godzinę na rozmyślaniu... Wstała potém nagle i poszła do zwierciadła... Zdawała się pierwszy raz z taką uwagą i ciekawością przypatrywać własnéj twarzy... badać ją... Łzy w końcu zakręciły się w czarnych jéj oczach i wróciła na krzesło...
Tak nieprzytomną i zapominającą o tém, że cały dom był na jéj odpowiedzialności, zastał ją jeszcze szambelan, który korzystał z jakiéjś zręczności, aby się zbliżyć do téj, — którą w duszy lakonicznie nazywał „Śliczności“ — z uśmiechem zalotnym nic nie mówiąc przysunął się na palcach ku niéj.
— Co pan każe? co pan każe? spiesznie odezwała się przestraszona nieco Justyna.
Szambelan ręce na piersiach wymownie złożył, oczy podniósł ku niebu i — westchnął.
— Wstydziłbyś się pan — spojrzawszy nań z pogardą ofuknęła Justyna — cóż to za miny?.. Jeśli to żarty, ja ich nie lubię; jeśli zaloty, przyznam się, że nie wiem, coby na to powiedziała pani szambelanowa...
Jak zimną wodą oblała go tém piękna panna,