Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czył się i przyrzeczenie otrzymał. Ponieważ ów graf na dworze Króla Jmości pełnił funkcyę jakąś wysoką i do gabinetu pańskiego miał przystęp, Podkomorzy z tego wesela spodziewał się ogromnych dla siebie i rodziny korzyści. Była już obietnica starostwa z jus communicativum dla żony, były i inne sperandy.
Zazdroszczono i pannie i ojcu tego szczęścia, choć mówili drudzy, iż graf, mimo swojego położenia na dworze pobożnego króla, lutrem był, co dla katoliczki wcale nie przyjemnem się stawało; drudzy szeptali, że choć wyglądał młodo, przeszedł czterdziestówkę, inni, że okrutnie się w karty puszczał. Na to wszystko niezważając wcale Podkomorzy, szczęśliwą swą kolligacyę z niemieckimi grafami, chciał obchodzić z niezmierną okazałością i przy jak największej frekwencyi obywatelstwa. Wesele miało się odbyć wkrótce. Sam Podkomorzy, na listy i na posły się niezdając, objeżdżał od komina do komina najdalsze sąsiedztwo, prosząc i zaklinając serca obywatelskie, aby mu okazały jako jest — kość z kości ich — i tłumnie się na weselisko zjechali.
Podkomorzy był z Łopatyczami w stosunkach ścisłych, i samo z siebie się rozumie, iż, jednego z pierwszych p. sędziego zaprosił z córką.
Nie przyszło naówczas na myśl nawet Czemeryńskiemu zapytać: czy Strukczaszyc będzie