Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bójniki wychwyciły, i tej nawet nie mam satysfakcyi, żeby zuchwalców nauczyli rozumu.
— Ale — przerwał Śliwka.
— Tu niéma żadnego ale! — huknął Czemeryński — ja zostałem okłamany — ja! Acan się ośmieliłeś oszukiwać mnie! mnie! I ja mam acanu w innych rzeczach dawać wiarę.
Przerażony Śliwka, czując że, miejsce utracić może, jak stał tak kląkł, ręce podniósł do góry i gotował się do przysięgi.
— Ja przed księdzem, na ewangelię przysięgnę! — dodał Bracki. Jakożywo, pijanym nie byłem. Kropli w ustach nie miałem.
Przysłuchująca się zdala, strwożona sędzina, widząc męża w pasyi wielkiej, co mu zawsze na zdrowiu szkodziło, przybiegła i odciągać go zaczęła.
Śliwka oprócz własnej przysięgi, ofiarował się dziesięciu chłopów sprowadzić dla poświadczenia, iż pan Erazm w istocie był rannym. Wrzawa i hałas trwały jeszcze czas jakiś, dopóki wreszcie sędzinie się nie udało niemal gwałtem męża odciągnąć. Stanęło na tem, że pragnący się oczyścić Śliwka, nazajutrz chłopów Łopatyckich miał przyprowadzić.
I on i Bracki mówili i zaklinali się z taką pewnością siebie, że w końcu Czemeryński sam nie wiedział co myśleć i pomrukując, poszedł do stołu.
Czekano pod wieczór na ks. ex-definitora, które-