Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzwoń! Trzeba dla niego zrobić z postem. Powiadam wam, dzieci moje, głowa mi pęka.
Wszystko to wyrecytowawszy z pośpiechem, Kasztelanowa do listu wróciła.
Erazm oświadczył, że także list odebrał od ojca.
— Ale wyjechać tak nie możecie! — zawołała. — Nic nie przygotowane! Tak wpaść, to wszystko popsuć. To nie może być, ja na to nie pozwolę. — Czekajcie.
Cóż ty mówisz, Eraziu?
Erazm milczał, niewiedząc co odpowiedzieć.
— Przecież jesteś głowa domu! mężczyzna! proszę cię.
Wtem odwróciła się do wchodzącej Ostrogrodzkiej.
— Proszę cię — Koadjutor na obiedzie, zlituj się! Szczupak tuczony, czy co? Niech dla niego ostryg przyniosą — i burgundzkie. Ostrogosiu! droga moja, gdzie flakonik?
Erazm i młoda pani mieli czas się namyślać; lecz zamiast tego podali sobie dłonie i spojrzeli w oczy: wstąpiło w nich męztwo.
— Więc co? mów? Nie tajcie nic przedemną! — poczęła znowu Kasztelanowa — wymagam od was otwartości, jak przed matką. No — jakże?
— Kochana stryjenko — odezwała się Leonilla — ja, ja doprawdy nic nie wiem; Razio coś, coś wymyśli, albo ty.